Patroni WSD
w Płocku

 

Św. Stanisław Kostka


Św. Stanisław Kostka urodził się w grudniu 1550 r. w Rostkowie. Ochrzczony został w kościele parafialnym św. Wojciecha w Przasnyszu. Rodzice jego – Jan Kostka, kasztelan zakroczymski i Małgorzata z Kryskich, pochodząca z Drobina koło Płocka – byli bardzo religijni. Miał czworo rodzeństwa: trzech braci – Pawła, Wojciecha i Mikołaja oraz siostrę Annę. Bracia – Wojciech i Mikołaj zmarli w dzieciństwie.

Stanisław od najwcześniejszych lat życia wzrastał w religijnej atmosferze rodzinnego domu, o której tak pisze jego brat Paweł: „Rodzice postępowali z nami surowo i przyzwyczajali do modlitwy i uczciwości. Wszyscy nas upominali i brali udział w naszym wychowaniu, wszystkich czciliśmy, przez wszystkich byliśmy kochani”.

Do dwunastego roku życia Stanisław pobierał nauki w domu rodziców i u miejscowego kapelana. Następnie przez dwa lata razem z Pawłem kształcił się i wychowywał pod opieką młodego nauczyciela Jana Bilińskiego. W czternastym roku życia, w początkach lipca 1564 r., wyjeżdża z Pawłem i Janem Bilińskim na dalszą naukę do Wiednia.Zamieszkał w konwikcie, tzn. w internacie prowadzony przez Ojców Jezuitów. Były to czasy tzw. reformacji. Cesarz Maksymilian II skłaniał się do protestantyzmu. Po ośmiu miesiącach pobytu w Kolegium, gdy Ojcom Jezuitom zabrano internat, Stanisław musiał się przenieść do domu luteranina Kimberkera.

Początkowo nauka sprawiała Stanisławowi trudności. W drugim jednak roku należał do najlepszych uczniów, pod koniec zaś trzeciego roku prześcignął nawet najlepszych. Zawdzięczał to nie tylko nieprzeciętnym zdolnościom, ale bardziej jeszcze pracowitości, pilności i sumienności, o czym świadczą jego notatki.

Wśród kolegów wyróżniał się pobożnością, skromnością i umiarkowaniem. Miał nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu. Gorliwie służył do Mszy św., często pozostawał w kościele lub kaplicy na adorację. Odznaczał się też szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej. Stanisław, mając zamiar wstąpić do zakonu Jezuitów, usiłował prowadzić życie na wzór zakonny, co było powodem przykrości, jakie miał ze strony starszego brata Pawła.

W czasie pobytu w Wiedniu, w grudniu 1566 roku, Stanisław ciężko zachorował. Obawiano się o jego życie. Powrót do zdrowia zawdzięczał cudownej interwencji Matki Bożej. Opowiadał potem w nowicjacie w Rzymie, że ujrzał Maryję z Dzieciątkiem Jezus, które złożyła mu na wyciągnięte ręce. Otrzymał wtedy polecenie wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego. Powstały jednak trudności nie do pokonania na miejscu. Ojciec nigdy nie zgodzi się, by jego syn został zakonnikiem.

Kiedy Stanisław przekonał się, że w Wiedniu nie może być przyjęty do zakonu, zdecydował się na czyn, wydawałoby się, szaleńczy. Dnia 10 sierpnia 1567 r., w niedzielę rano po Mszy św., ubrany w ubogie szaty, by nie zwracać na siebie uwagi, decyduje się na ucieczkę Zostawił list, w którym tłumaczy się przed Pawłem i Bilińskim dlaczego podjął taką decyzję oraz prosi o pożegnanie w jego imieniu rodziców. Paweł z Błlińskim zorganizowali pościg, Stanisława jednak nie rozpoznano, gdyż był przebrany w ubranie żebracze.

Stanisław udał się najpierw do Augsburga, a następnie do Dylingi, mając nadzieję, że może będzie przyjęty przez prowincjała Jezuitów w Niemczech, Ojca Piotra Kanizjusza. Zacny Ojciec Piotr Kanizjusz, późniejszy święty, przekonał się o wielkiej wartości Stanisława i dał mu radę: jeśli chcesz być zakonnikiem, idź do samego generała Ojców Jezuitów do Rzymu. Wystawił też Stanisławowi wspaniałą opinię, pisząc: „Spodziewam się po nim rzeczy przedziwnych”.

Podczas długiej i bardzo uciążliwej podróży Stanisław napisał list do rodziców. Do Rzymu przybył 25 października 1567 r. i zapukał do furty klasztornej Ojców Jezuitów. Generał O. Franciszek Borgiasz, późniejszy święty, zadecydował o przyjęciu Stanisława do nowicjatu wbrew woli rodziców. Ceremonia przyjęcia odbyła się w trzy dni później, 28 października 1567 roku.

W nowicjacie, jak stwierdzili liczni świadkowie, był wzorem zakonnika. Najświętszą Maryję Pannę nazywał swoją Matką i Panią. Na miesiąc przed śmiercią Stanisław wyznał przyjaciołom, że nie opuszcza go przeczucie o bliskiej śmierci. W dniu św. Wawrzyńca, 10 sierpnia 1568 r. w rocznicę swej ucieczki z Wiednia, zachorował i po raz drugi ujawnił swe przeczucie bliskiej śmierci. Prosił Matkę Bożą, by Jej Wniebowzięcie mógł przeżywać w niebie. Stan jego zdrowia nagle się pogorszył, poprosił wiec o spowiedź, przyjął Komunię św i Sakrament Chorych. Osiemnastoletnie jego życie dobiegało końca. Odchodził z tego świata z całą świadomością. Z krzyżem i obrazkiem Matki Bożej w ręku dnia 15 sierpnia 1568 roku o godzinie trzeciej zasnął cicho i spokojnie. Kościół ogłosił go błogosławionym w roku 1605, a świętym w roku 1726.

Źródło: Wydział Duszpasterski Diecezji Płockiej

Bł. abp Antoni Julian Nowowiejski


Bł. Abp Antoni Julian Nowowiejski urodził się 11.02.1858 r. we wsi Lubienie (parafia Krynki k. Opatowa), w diecezji sandomierskiej. Jego rodzicami byli Antoni i Marianna z Sutkowskich. Na chrzcie otrzymał imiona Antoni Julian. Jego pierwszym nauczycielem był ojciec, który pracował jako nadleśniczy w leśnictwie Iłża. Następnie uczęszczał do gimnazjum w Radomiu. W 1873 r. przeniósł się wraz z rodzicami do Płocka. 7 września tegoż roku został w wieku 16 lat przyjęty do Seminarium Duchownego w Płocku. Studia seminaryjne trwały wówczas 5 lat. W trakcie studiów pełnił funkcję dziekana kleryckiego. W 1878 r. zostaje skierowany na dalsze studia teologiczne w Akademii Duchownej w Petersburgu, gdzie w 1882 r. zdobył tytuł magistra teologii. Święcenia kapłańskie przyjął 10.07.1881 r. w wieku 23 lat z rąk biskupa A. Gwintowta. W czerwcu 1882 r. otrzymał nominację na profesora Seminarium Duchownego w Płocku, gdzie uczył łaciny; liturgii i teologii moralnej. W latach 1882-1883 pełnił również funkcję wikariusza parafii św. Bartłomieja i rektora kościoła poreformackiego.

W 1883 r. z nominacji biskupa Kacpra Borowskiego został wicerektorem Seminarium; funkcję tę pełnił do 1901 r. W tym czasie dał się poznać jako wymagający moderator i wybitny profesor – znawca i miłośnik liturgii. Jego szczególne zainteresowanie liturgią sprawiło, że w 1888 r. biskup Kossowski mianował go ceremoniarzem katedralnym. W tym okresie przygotował do druku pierwsze prace z dziedziny liturgiki.

W 1887 r odbył tajną misję do Rzymu w sprawie uzyskania specjalnego Facultates dla prześladowanego przez władze carskie rządcy diecezji. W dowód uznania został w wieku 30 lat mianowany kanonikiem honorowym kapituły płockiej. Równie blisko współpracuje później z następnym rządcą diecezji, biskupem Michałem Nowodworskim. Bardzo aktywnie zaangażował się w redagowanie Encyklopedii Kościelnej.

Włącza się też w pracę społeczną na terenie Płocka. W 1896 r. odbywa pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Przez cały czas pracuje naukowo, publikując w czasopismach kościelnych wiele ważnych artykułów. W latach 1901-1908 pełnił obowiązki regensa Seminarium. Nowy rządca diecezji biskup Jerzy Szembek mianował go w 1902 r. wikariuszem generalnym, a w 1904 r. Stolica Apostolska obdarzyła godnością prałata. Po odejściu biskupa Szembeka do Mohylewa ks. Nowowiejski w latach 1903-1904, jako wikariusz generalny, zarządza diecezją,. W chwili objęcia rządów w diecezji przez nowego ordynariusza, biskupa Apolinarego Wnukowskiego z Żytomierza, prałat Nowowiejski zostaje ponownie mianowany wikariuszem generalnym. Biskup Wnukowski po czterech latach rządów w diecezji płockiej został mianowany metropolitą w Mohylewie. Momentem przełomowym w życiu ks. Nowowiejskiego był rok 1908. Wtedy to bowiem papież Pius X na wniosek biskupa Wnukowskiego mianował go 12 czerwca biskupem płockim. Sakrę biskupią przyjął 6 grudnia w Petersburgu z rąk swego poprzednika na stolicy biskupiej w Płocku, a wówczas już arcybiskupa Wnukowskiego, metropolity mohylewskiego oraz biskupa S. Zdzitowieckiego z Włocławka i A. Niedziałkowskiego, biskupa łuckiego.

Przez cały czas trwającej 33 lata biskupiej posługi w diecezji płockiej dawał dowody wielkiej duszpasterskiej troski zarówno o duchowieństwo, jak i wiernych świeckich. O jego staraniach zapewnienia odpowiedniego intelektualnego i duchowego poziomu duchowieństwa i wiernych świeckich świadczą: reforma studiów seminaryjnych, rozbudowa gmachów tej uczelni, założenie w 1908 r. pierwszego w Królestwie Polskim muzeum diecezjalnego, utworzenie w 1916 r. Niższego Seminarium, utworzenie w 1917 r. w Płocku szkoły organistowskiej, wybudowanie w 1929 r dla kleryków domu letniskowego (Antoniówka), wybudowanie w diecezji wielu domów Akcji Katolickiej, konsekrowanie ok. 40 nowo wybudowanych bądź odbudowanych kościołów.

Nie sposób w krótkim tekście wyliczyć wszystkich zasług biskupa Nowowiejskiego; dość przypomnieć, że w dowód uznania za wszechstronną troskę o dobro Kościoła Płockiego papież Benedykt XV mianował go asystentem tronu papieskiego. Pius XI zaś w 1930 r. arcybiskupem tytularnym Silyum. W 1931 r. – w 50 rocznicę święceń kapłańskich – otrzymał Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu „Polonia Restituta”. W tym też roku Uniwersytet Warszawski nadał mu doktorat honoris causa, a w Płocku otrzymał tytuł Honorowego Członka Rady Miasta.

Niestety, los wielu milionów Polaków dotkniętych wojennymi represjami podzielił również abp Nowowiejski i bp L. Wetmański, sufragan płocki. Po długich latach owocnego duszpasterzowania w diecezji płockiej i wielkiego zaangażowania w sprawy misyjne w Polsce w życiu abpa Nowowiejskiego rozpoczął się ostatni i najtrudniejszy etap. 28 II 1940 r. został on wraz ze swoim sufraganem biskupem Wetmańskim wywieziony przez Niemców do Słupna k. Płocka, gdzie byli internowani do 7 III 1941 r. Następnie przewieziono ich do obozu zagłady w Działdowie. Mimo sędziwego wieku abp Nowowiejski znosił mężnie okrutne udręczenia obozowego życia. Jako duchowy Ojciec niósł swoim kapłanom-współwięźniom pociechę i nadzieję. W tych trudnych dla Ojczyzny i Kościoła chwilach pozostał jako dobry pasterz do końca wśród swoich kapłanów i wiernych, by na koniec przez męczeńską śmierć dać najpiękniejsze świadectwo ., miłości Boga i Ojczyzny. Zmarł prawdopodobnie 28 V 1941 r przeżywszy 83 lata, w tym 60 lat kapłaństwa i 33 lata biskupstwa. Do dziś nie udało się ustalić miejsca pochowania jego ciała.

Bł. bp Leon Wetmański


Opowieść o biskupie Leonie Wetmańskim rozpoczynamy od Żuromina. To w tym niewielkim miasteczku, położonym na północnym skraju Mazowsza, przyszedł na świat 10 kwietnia 1886 r. Jego rodzice, Adam i Kordula, byli właścicielami kilku wiatraków w Żurominie, w których mielono zboże z okolicznych miejscowości. Z domu rodzinnego Sługa Boży wyniósł żywą pobożność Maryjną, troskliwie pielęgnowaną przez matkę oraz wrażliwość na ludzi biednych. Po ukończeniu szkoły początkowej w Żurominie rozpoczął jako 16 letni młodzieniec naukę w Seminarium Nauczycielskim w Wymyślinie Skępem, gdyż zgodnie z wolą rodziców miał zostać nauczycielem. Warto zaznaczyć, że Skępe to jedno z najważniejszych sanktuariów Maryjnych na Mazowszu, w którym już od przeszło 600 lat czczona jest cudowna figury Matki Boskiej Skępskiej. Po powstaniu styczniowym władze carskie postanowiły z tego ośrodka kultury i ducha narodowego uczynić wszechnicę kształcącą polską młodzież wiejską na nauczycieli-rusyfikatorów. Pomimo takiego założenia Zaborcy szkoła ta jednak – za sprawą polskich księży oraz polskich nauczycieli – dawała uczniom możliwości zarówno duchowego dojrzewania, jak i wzrastania w patriotyzmie. Świadczy o tym postawa Leona Wetmańskiego oraz wielu jego kolegów, którzy w 1905 r. podpisali przesłaną do Cara petycję w sprawie ograniczania Polakom dostępu do literatury i tradycji narodowych. Stało się to na fali protestów, które w 1905 r. wstrząsnęły Rosją. Do głosów niezadowolenia z prowadzonej przez Cara polityki, dołączyły wówczas także głosy Polaków, którzy zaczęli domagać się złagodzenia nacisków rusyfikacyjnych. Wśród Polaków sprzeciwiających się działaniom Zaborcy znaleźli się też uczniowie skępskiego Seminarium Nauczycielskiego, którzy wzięli udział w szkolnym strajku. Dla Leona Wetmańskiego udział w strajku oznaczał nie tylko konieczność rezygnacji z zawodu nauczyciela, ale i możliwość wyboru nowej drogi życiowej.

Tym razem była to decyzja wstąpienia do Seminarium Duchownego w Płocku. Naukę w seminarium rozpoczął w 1906 r., po zdaniu niezbędnego egzaminu kończącego naukę w szkole średniej . Był skromny. Wśród kleryków wyróżniał się uczynnością i pracowitością. Ceniono go za duchową dojrzałość i rozwagę. Stąd też znalazł się w grupie alumnów promowanych przez profesorów seminarium na dalsze studia teologiczne po przyjęciu święceń kapłańskich, które przyjął 23 VI 1912 r. z rąk Sługi Bożego A.J. Nowowiejskiego.

Pobyt księdza Wetmańskiego w sercu Rosji, gdzie podjął dalsze studia, przypadł na bardzo burzliwe czasy końca carskiego Imperium. W 1914 r. rozpętała się I wojna światowa. Do walki stanęły dziesiątki narodów; miliony żołnierzy poszły na front. Był to konflikt na niespotykaną dotąd skalę. Miary nieszczęść, jakie nawiedziły wówczas Rosję, dopełniła rozpętana w 1917 r. rewolucja październikowa. Szczególnie ciężki okazał się los przebywających tam emigrantów. W tej sytuacji z pomocą duchową i materialną starali się przychodzić rodakom polscy księża. Wśród nich był także ks. Wetmański, który po ukończeniu studiów w 1916 r podjął najpierw pracę prefekta w polskim żeńskim gimnazjum św. Katarzyny, a w 1917 r. funkcję ojca duchownego w Seminarium Duchownym w Petersburgu. Jednocześnie był proboszczem w parafii pod Petersburgiem, w której założył sierociniec dla polskich dzieci.

Po powrocie do Polski we wrześniu 1918 r. otrzymał od bpa Nowowiejskiego nominację na ojca duchownego i profesora Seminarium Duchownego w Płocku.

Szybko zyskał zaufanie i szacunek u kleryków, ponieważ potrafił zatroszczyć się o każdego ze swoich podopiecznych. A ujmował ich nie tylko swoją serdecznością, ale nade wszystko prostotą wiary i ukochania kapłaństwa. W 1920 r. jego duchowej opiece zostało powierzone rodzące się wówczas w Płocku zgromadzenie sióstr pasjonistek. Funkcja ta wiązała się ze szczególną odpowiedzialnością, ponieważ zadaniem ks. Wetmańskiego było wówczas właściwe uformowanie duchowe pierwszych sióstr. Z obydwu tych funkcji wywiązywał się bardzo sumiennie. Był zarówno dla kleryków, jak i dla sióstr autentycznym świadkiem wiary, której dawał świadectwo także czynami.

Trzecim obszarem jego pracy była działalność charytatywna. Przez wiele lat wspierał duchowo i materialnie działanie sierocińca dla polskich dzieci ze Wschodu nazywanego Stanisławówką.

Początkowo nic nie wskazywało, że ks. Wetmański będzie biskupem. Pracował on bowiem bez żadnego rozgłosu – sumiennie, ale cicho. Ogłoszona zatem w ostatnich dniach 1927 r. nominacja ks. Leona na biskupa pomocniczego diecezji płockiej okazała się nie przewidywanym wyróżnieniem. Uroczystej konsekracji w kwietniu 1928 r. dokonał w asyście dwóch biskupów sam ordynariusz bp Nowowiejski, który bardzo szybko zyskał w osobie młodego sufragana znaczącą pomoc w kierowaniu diecezją.

Bp Wetmański przejął głównie obowiązek wizytacji parafii oraz udzielania sakramentu bierzmowania. Nowe zadania nie przeszkadzały mu jednak w pracy na szczególnie przez niego umiłowanych polach – posługi duchowej i działalności charytatywnej. Choć przestał być ojcem duchownym, to jednak bardzo chętnie prowadził rekolekcje oraz dni skupienia zarówno dla księży, kleryków i sióstr zakonnych, jak i wiernych świeckich. Biskupi polscy powierzyli mu troskę o życie duchowe kapłanów. Owocem zaangażowania charytatywnego było zorganizowanie oraz kierowanie aż do aresztowania organizacją dobroczynną Caritas diecezji płockiej. O efektywności tej pracy świadczy fakt likwidacji w Płocku plagi żebractwa.

W 1932 r., a więc jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy, bp Wetmański zapisał w swoim testamencie: „Jeżelibyś, Boże Miłosierny i Dobry, dał mi łaskę, którą nazywają śmiercią męczeńską, przyjmij ją głównie za grzechy moje i za tych, którzy by mi ją zadawali, aby i oni Ciebie, Boże Dobry i Miłosierny, całym sercem kochali”. Zadziwiają te słowa, które w 9 lat później miały się w tak dramatycznych okolicznościach sprawdzić. Tajemnicą pozostanie też chyba źródło tego niezwykłego przewidywania. Dla nas jednakże świadectwem pozostanie świadomość, jaką miał Ksiądz Biskup i jego wierność zapisanym słowom testamentu. Przyszedł tragiczny wrzesień 1939 r. Polska znalazła się pod okrutną hitlerowską okupacją, której skutki nie ominęły również Kościoła. Niemcy, obawiając się roli, jaką mógł on odegrać w organizowaniu ruchu oporu, uniemożliwiali funkcjonowanie organizacji katolickich m.in. poprzez aresztowanie wielu działaczy społecznych i kościelnych, w tym także księży i biskupów.

Biskupi płoccy byli świadomi grożącego im niebezpieczeństwa, jednak postanowili pozostać pośród swojej owczarni. Do pierwszego aresztowania obydwu biskupów doszło 28 lutego 1940 r Niemcy wywieźli wówczas Arcybiskupa i Biskupa z Płocka do oddalonego 0 10 km. Słupna, gdzie internowano ich w dawnym budynku szkolnym. W czasie rocznego internowania Biskupi cieszyli się względną swobodą. Wieści z zewnątrz przywozili Pasterzom przybywający do Słupna goście; przez których rozchodziły się też po diecezji wiadomości o sytuacji Biskupów. Wśród informacji docierających do internowanych, zwłaszcza od jesieni 1940 r., coraz częściej pojawiały się wiadomości o kolejnych aresztowaniach i wywózkach księży. Były to niejako sygnały zapowiadające zbliżanie się kolejnych represji. Jednakże Biskupi pomimo tych znaków nie zamierzali ratować się ucieczką, choć mieli kilka takich propozycji. I przyszła noc ponownego aresztowania – noc z 6 na 7 marca 1941 r.

Tym razem Niemcy przewieźli obydwu Pasterzy najpierw do Płocka, a stamtąd do obozu śmierci w Działdowie -jednego z najcięższych obozów niemieckich, do którego kierowano często tych więźniów, którzy z góry byli skazani na śmierć. Taki właśnie los miał spotkać także biskupów z Płocka; zostali oni bowiem uznani za jednych z najgroźniejszych wrogów Rzeszy. Surowe warunki obozowe szybko wyniszczyły sędziwego Arcybiskupa, który zmarł już po 3 miesiącach straszliwych obozowych udręk.

Od początku bowiem pobytu Biskupów w obozie byli oni celem szczególnie zaciekłych ataków niemieckich służb obozowych. Często bito ich w czasie apelów i przemarszów. Byli też poddawani torturom. W sierpniu 1941 r. w obozie wybuchła epidemia tyfusu. I choć bpowi Wetmańskiemu udało się ją przetrwać, to jednak wkrótce został on zabity, najprawdopodobniej w czasie likwidacji więźniów w październiku 1941 r. Dziś przyjmuje się, że datą jego śmierci jest 10 października 1941 r., taką bowiem datę wystawiły niemieckie służby obozowe. Nie znamy natomiast okoliczności jego męczeńskiej śmierci.